Przyrząd służący do wyznaczania temperatury z naniesioną na obudowie skalą temperatur.
Różnice stopnia nagrzania ciała, czyli różnice wartości ich temperatury, człowiek potrafi jakościowo określić na podstawie swych wrażeń zmysłowych.
Istnieją przypuszczenia, że termoskopy, tzn. przyrządy do jakościowego porównywania temperatury ciała, oparte na zjawisku cieplnej rozszerzalności cieczy, znali już przed naszą erą (około 210 lat p.n.e.) myśliciel, pisarz i znakomity inżynier grecki Filon z Bizancjum, oraz Heron z Aleksandrii.
Potrzeba ilościowego i obiektywnego pomiaru temperatury zrodziła się właściwie dopiero w XVII wieku.
Znane już wtedy termoskopy z podziałką, a więc właściwie pierwsze termometry które - począwszy od Galileusza - stosować szeroko zaczęto w doświadczalnych badaniach procesów cieplnych, miały wiele bardzo istotnych wad. Wewnątrz takiego urządzenia, nad pojemnikiem z wodą znajdowała się otwarta u dołu rurka, w której poziom wody zmieniał się wraz z wahaniami temperatury (niestety, również ze zmianami ciśnienia powietrza). Poza tym podziałki ich były nanoszone w sposób zupełnie umowny i indywidualny, tak że jako przyrządy pomiarowe miały one dość ograniczoną użyteczność.
Trudności te miały dwie zasadnicze przyczyny: nie znano jeszcze praw rozszerzalności cieplnej ciał, a stałość temperatur zmian stanu skupienia (przede wszystkim topienia lodu i wrzenia wody) była dopiero w trakcie odkrywania, jeśli można to tak określić. Wielu uczonych stwierdziło doświadczalnie stałość temperatur przemian stanu skupienia (np. Galileusz - temperatury wrzenia wody, Newton - topienia śniegu).
Termoskop Galileusza udoskonalił toskański książę Ferdynand II, który eksperymentował z nim na początku XVII wieku. W 1644 roku odizolował rurkę od otaczającego powietrza, uniezależniając ją w ten sposób od wahań ciśnienia.
W 1665 roku Robert Boyle wyraził przypuszczenie, że temperatury topienia wszystkich ciał są stałe. Stało się to podstawą do propozycji, którą w 1694 roku ogłosił C. Renaldini, aby za podstawowe punkty skali wartości temperatury przyjąć temperatury topnienia lodu i wrzenia wody.
Tego rodzaju fakty i propozycje torowały drogę wprowadzeniu jednolitej metody cechowania termometrów, nie rozwiązywały jednak kwestii zależności wskazań termometrów od ich budowy i rodzaju użytej substancji, gdyż wciąż nie znano praw rozszerzalności cieplnej ciał.
Na początku XVIII wieku, w wyniku wielu prób, istniały już nieliczne termometry o zgodnych wskazaniach. Były to jednak egzemplarze "wyławiane" spośród wielu innych, które przypadkowo miały tę rzadką cechę.
Gdańszczanin z pochodzenia, Daniel G. Fahrenheit był pierwszym, któremu udało się w 1709 roku pokonać trudności techniczne i zbudować zgodne (nie z przypadku) w swych wskazaniach termometry alkoholowe, a potem (około 1714 roku) także rtęciowe, które w niewiele zmienionej postaci są powszechnie stosowane po dziś dzień.
Działanie jego termometru oparte jest na zasadzie rozszerzania się substancji podczas podgrzewania.
Przyrząd pomiarowy składa się z wąskiej, szklanej rurki z kulką u dołu. Zbiorniczek wypełniony jest cieczą, np. rtęcią. W miarę wzrostu temperatury ciecz się rozszerza i wypychana jest w górę rurki. Temperaturę można odczytać na skali, znajdującej się na rurce lub obok niej. Fahrenheit cechował początkowo termometry wg 12-stopniowej skali Newtona z 1703 roku (0 stopni - temperatura topnienia śniegu, 12 stopni - temperatura ciała zdrowego człowieka). W 1715 roku zmienił skalę, przyjmując za 0 - temperaturę topnienia mieszaniny salmiaku z lodem (było to najniższa temperatura, jaką zdołał uzyskać) a za 96 - temperaturę ciała zdrowego człowieka.
W 1725 roku Fahrenheit przyjął obiektywny sposób cechowania termometru, zachowując początek skali (0), natomiast za drugi punkt przyjął temperaturę wrzenia wody której to temperaturze przypisał wartość 212.
Prace Fahrenheita, którego należy uznać za właściwego wynalazcę termometru jako przyrządu pomiarowego, miały fundamentalne znaczenie dla rozwoju dalszych badań nad zjawiskami cieplnymi.
Bez wynalazku termometru badania takie byłyby co najmniej bardzo utrudnione. Fakt, że potem wprowadzono, obok skali Fahrenheita, również inne skale (w 1730 roku R. F. Reaumur - skala 80-stopniowa), miał już drugorzędne znaczenie.
Skali Fahrenheita powszechnie używano w przeszłości, dzisiaj jednak preferuje się skalę Celsjusza - stustopniową skalę termometryczną, zaproponowaną w 1742 roku przez szwedzkiego astronoma, Andersa Celsiusza.
Spośród innego typu termometrów niż oparte na rozszerzalności cieplnej cieczy i gazów wymienić należy przede wszystkim termoparę. Jest to obwód złożony z dwóch różnych przewodów metalowych, w którym - jeśli spojenia przewodów mają różne temperatury - powstaje (wskutek zjawiska Seebecka) siła elektromotoryczna w przybliżeniu proporcjonalna do różnicy spojeń.
Po raz pierwszy termoparę jako termometr zastosował H. V. Regnault w 1855 roku. Termometr oporowy (wskazujący temperaturę wg zmian oporu elektrycznego) wynalazł w 1871 roku Ernst W. Siemens.
Termometry różnego rodzaju odgrywają dziś wielką rolę jako przyrządy pomiarowe w życiu codziennym, w medycynie i technice przemysłowej.
Termometr rtęciowy, którego używano do mierzenia temperatury ludzkiego ciała, wprowadził w 1866 roku angielski lekarz, Sir Thomas Clifford Allbutt.
Jego urządzenie zastąpiło swojego poprzednika o długości 30 centymetrów, który do pomiaru temperatury ludzkiego ciała potrzebował aż 20 minut. Za zasługi dla medycyny w roku 1907 Allbutt otrzymał tytuł szlachecki.
Ciekawostki:
Japońscy uczeni skonstruowali najmniejszy termometr świata, działający na podobnej zasadzie jak tradycyjny termometr rtęciowy. Składa się on z cienkiej rurki ze specjalnego rodzaju węgla, wypełnionej galem, o długości dziesięciokrotnie mniejszej od grubości ludzkiego włosa, a mierzy temperatury w zakresie od 50 do 500 stopni Celsjusza. Problemem jest odczyt wskazań. Można tego dokonać jedynie za pomocą mikroskopu elektronowego, który jest jednak sporo większy od tradycyjnego termometru.
Australijscy naukowcy skonstruowali urządzenie pomiarowe pozwalające wykryć zmiany temperatury do 30 miliardowych części w ciągu jednej sekundy.