Fotel stomatologiczny

Unit stomatologiczny to podstawowy element wyposażenia każdego gabinetu dentystycznego.

przodek fotela stomatologicznegoPierwsze wywiercenia w zębach trzonowych datowane są na 5050 - 9000 rok p.n.e.

Już wówczas, ktoś potrafił wywiercić w zębie otwór o głębokości około 3,5 milimetra! Czaszki z takimi otworami w zębach trzonowych znaleziono na terenie Pakistaniu w Mehrgarh.

Pod koniec średniowiecza, Giovanni d'Arcoli z Padwy opisał leczenie zębów, polegające na wierceniu w nich otworu i wypełnianiu ubytku złotem. Od roku 1528 stosowano do wypełnień coś w rodzaju amalgamatu, czyli stopu rtęci z innym metalem.

Nie trzeba chyba dodawać, że niewielu było takich, których było stać na opiekę stomatologiczną. Biedniejsi szukali pomocy np. u kowala, czy wędrownego wyrywacza zębów.

W tej dziedzinie przodowali Chińczycy - ci, którzy się tam zajmowali wyrywaniem, najpierw musieli przez trzy lata ćwiczyć wyrywanie kołków drewnianych wbitych w deskę - potem potrafili wyrwać każdy ząb gołymi rękami!

Prawzór fotela dentystycznego (krzesło z oparciem) skonstruował Pierre Fauchard w XVIII wieku. On też wiele uwagi poświęcił wykorzystaniu wiertarki z mechanizmem obrotowym, jakiej używano w starożytnym Egipcie do przewiercania koralików i rozniecania ognia. Podobnego urządzenia używać zaczął John Greenwood, dentysta Jerzego Waszyngtona - wiertło rozkręcał nogą za pomocą kołowrotka swojej babki.
Dentystyczna wiertarka z mechanizmem napędowym przypominającym maszynę do szycia, powstała w 1871 roku - jej konstruktorem był James Beal Morrison.

Dzisiaj najważniejszym meblem każdego gabinetu stomatologicznego jest właśnie fotel stomatologiczny, w skład którego wchodzą: zespolona z fotelem wiertarka, ssak do śliny i lampa.
Patent na fotel zapewniający regulowaną wysokość i położenie pacjenta, otrzymał w roku 1848 Waldo Hanchett z Syracuse w stanie Nowy Jork. Od tej pory najwięcej uwagi poświęcano zwiększeniu prędkości obrotowej wiertła, dzięki czemu pacjent nie odczuwa zbyt dużego bólu.

Najpierw - pod koniec XIX wieku, za sprawą Georga Greena wprowadzono maszynki do borowania z napędem elektrycznym. Od roku 1912 amerykańska firma Ritter zaczęła produkcję wiertarek szybkoobrotowych, gdzie wiertło kręciło się już z prędkością do 24 tysięcy na minutę.

nowoczesny fotel stomatologicznyZnaczna poprawa nastąpiła w latach 60-tych, kiedy Vitor Borden skonstruował wiertarkę pneumatyczną z napędem turbinowym - maszyna kręciła wiertłem z prędkością 150 - 300 tysięcy obrotów na minutę. Dzisiaj jest jeszcze szybciej - nowoczesne wiertła osiągają prędkość nawet do 800 tysięcy obrotów na minutę, a dodatkowo ulgę w bólu zapewnia chłodzenie końcówki wiertła powietrzem lub wodą.

W ostatnich latach wydawało się, że tzw. bormaszynka odejdzie w zapomnienie. Pierwszą rewolucję miał przynieść żel do zmiękczania próchnicy - faktycznie działa, ale po pierwsze jest bardzo drogi, a po drugie zmiękczoną chorą warstwę, szkliwo czy starą plombę i tak trzeba usuwać przy pomocy wiertła.
Inną metodą miało być piaskowanie drobniutkimi ziarenkami piasku wyrzucanymi z dyszy pod ogromnym ciśnieniem - zapylenie ust pacjenta i całego gabinetu jest jednak tak duże... Poza tym, niezgrabny dentysta może boleśnie uszkodzić tkanki miękkie.

Innym sposobem miało być ozonowanie - gaz w ciągu 20 sekund zabija do 99,9% bakterii i dożywotnio chroni ząb przed próchnicą. Wszystko fajnie, tyle, że ten silnie wyjaławiający gaz jest bardzo toksyczny i nadaje się jedynie do opracowywania niewidocznych ubytków z początkującą próchnicą.

Ostatnim pomysłem jest zaprzęgnięcie lasera do pracy. Rzeczywiście, laser jagowo-erbowy szybko i bezboleśnie usuwa ubytki, jednak wymaga ogromnej precyzji i zaangażowania do zabiegu 2, lub nawet 3 osób - co za tym idzie koszty są wysokie. Co najgorsze, to fakt, że niektóre miejsca nadal trzeba wcześniej otwierać zwykłą wiertarką.
Tak więc, niestety - jeszcze przez jakiś czas trzeba będzie przywyknąć do dźwięku, jaki wydaje wiertarka w gabinecie stomatologa.