Kawałek materiału, pokryty substancją samoprzylepną, do opatrywania skaleczeń.
W przypadku tego małego, ale przydatnego drobiazgu można śmiało powiedzieć, że powstanie zawdzięcza kobietom, a może powstał przez kobietę?...
Wymyślił go amerykański wynalazca Earle Dickson w 1920 roku, za przyczyną jego niedawno poślubionej małżonki Josephine Knight, która bardzo często kaleczyła się przy pracach kuchennych.
On sam był sprzedawcą gazy i taśm chirurgicznych, więc materiału na opatrunki mu nie brakowało...
Problem jednak tkwił w tym, że opatrunki z gazy były grube i niewygodne, co powodowało, że jego żona stawała się jeszcze bardziej niezdarna. Kiedyś (przy kolejnym skaleczeniu) wymyślił innych sposób - odciął po prostu kawałek taśmy chirurgicznej i kawałek taśmy.
Gazę przykleił do taśmy i dopiero całością owinął ranę. Żeby całość się nie brudziła i nie lepiła do przypadkowych przedmiotów, zabezpieczył wynalazek sztywną materią służącą do wyrobu halek - krynoliną.
Tak powstał pierwszy na świecie plaster samoprzylepny, zwany też plastrem z opatrunkiem.
Początkowo kierownictwo firmy w której pracował (Johnson & Johnson) podeszło do nowinki sceptycznie. W końcu jednak wprowadzono plastry na rynek, ale rozmiar był tak nieporęczny - 46 x 6 centymetrów, że o mało co nie zdecydowało to o fiasku pomysłu.
Dalsze losy wynalazku pewnie potoczyły by się inaczej, gdyby nie skauci. Obdarowani słabo sprzedającą się nowinką, docenili jej walory (głównie czas jaki potrzebny był na wykonanie takiego opatrunku - 30 sekund) i spopularyzowali.
Od roku 1924 firma Johnson & Johnson zaczęła produkować plastry w różnych rozmiarach.
W roku 1939 wprowadziła na rynek plastry sterylne (jałowe), a w roku 1958 zamieniła plaster materiałowy na winylowy.
Po komercyjnym sukcesie projektu, Dickson awansował na wiceprezesa firmy. W roku w którym zmarł (1961), firma Johnson & Johnson sprzedawała opatrunki już za niebagatelną kwotę 30 milionów dolarów rocznie.