Francuski malarz Louis Daguerre umiał już robić zdjęcia, lecz długo nie miał pojęcia, jak je utrwalać.
Wypolerowane miedziane płytki pokryte warstwą srebra umieszczał w oparach jodu - powstawała warstewka jodku srebra, na której widać było blady cień obrazu. I tyle!
Traf chciał, że jedną taką płytkę Daguerre wstawił do szafki z chemikaliami. Gdy po paru dniach ja wyjął, zaskoczony zobaczył na niej wyraźny wizerunek!
Daguerre usiłował wykryć, który z odczynników dał taki efekt. Okazało się, że to odrobina nieporządku przydała się ojcu fotografii - na samym końcu znalazł sprawcę - kropelkę rtęci z rozbitego kiedyś termometru...
Tak powstał poprzednik aparatu fotograficznego - dagerotyp.
W dagerotypie soczewka była obiektywem. Obraz pojawiał się na posrebrzanej płytce miedzianej. Wywoływano go w oparach rtęci, a otrzymany już obraz był zarówno negatywem i pozytywem.
Żeby zobaczyć pozytyw należało płytkę oglądać pod odpowiednim kątem - kiedy w jego odbiciu widoczna była czerń.