Ktoś mógłby sądzić, że pranie (podobnie jak mycie) jest tak stare, jak ludzka cywilizacja.
Nic bardziej błędnego - aż do późnego neolitu ludzie nosili ubrania ze skór, a zabrudzeniami najpewniej niezbyt się przejmowali. Dopiero kiedy zaczęło się rozwijać przędzalnictwo i tkactwo, kiedy ludzie nauczyli się tkać materiały wełniane i lniane kilkumetrowej długości, z których można już było robić wygodniejsze i łatwiej układające się ubrania, zaczęły się problemy z brudem i plamami...
Pierwszy do czyszczenia służył najpewniej piasek, którym pocierano plamy i który dzięki szorstkości kwarcowych ziaren oddzielał brud od materiału. Inny sposób polegał na zanurzaniu tkanin w wodzie i uderzaniu nimi o kamienie.
Za pionierów prania uznaje się Fenicjan, którzy już 4500 lat temu dodawali do wody popiół roślinny i oliwę, co pozwalało usuwać zanieczyszczenia nawet z bardzo zabrudzonych tkanin.
Starożytni Egipcjanie już w pierwszym tysiącleciu p.n.e. zastosowali pierwsze pralnicze urządzenie: kijankę - czyli gruby krótki kij, którym okładano wcześniej zamoczony w wodzie materiał dla rozmiękczenia brudu. Po takim zabiegu należało odzież obficie spłukać bieżącą wodą.
Do prania można było dodać niewielką ilość mieszanki popiołu i łoju (pierwowzorów mydła). Z czasem krótkie kije przybrały kształt drewnianych łopatek...
W średniowieczu w zachodniej Europie pojawiły się zawodowe praczki, które zaczęły wybielać materiały (przede wszystkim koszule i prześcieradła) rozkładając je na trawie i wystawiając na słońce, albo mocząc w zsiadłym mleku.
Na początku XVIII stulecia materiały zaczęto wybielać chlorem z dodatkiem akwamaryny.
Dopiero w 1797 roku w domach pojawiła się tara. To niepozorne urządzenie - kawałek falistej blachy w drewnianej lub metalowej ramce, umieszczone w balii napełnionej ciepłą wodą. Brudną odzież namaczano, a następnie pocierano (tarło) po powierzchni tary. W oddzielnej wodzie należało pranie wypłukać - rozwiązanie okazało się tak rewolucyjne, że pozostawało w użyciu aż do połowy XX wieku.
Pierwsze mechaniczne urządzenie imitujące proces prania ręcznego pojawiło się pod koniec XIX wieku. Składało się ono z dwóch pofałdowanych płyt, z których jedna była przesuwana nad drugą przy użyciu specjalnej dźwigni. W trakcie wykonywania tej czynności oraz przy użyciu wody, brud był usuwany. Opatentowano je w Stanach Zjednoczonych w 1846 roku i używano niemal do lat trzydziestych XX wieku.
Pierwszą mechaniczną pralkę bębnową napędzaną parą, skonstruował James King w 1851 roku i od tej pory rozpoczęła się era pralek. Wraz z nadejściem wieku elektryczności, w 1907 roku Alva Fisher zbudował pralkę napędzaną silnikiem elektrycznym. Niestety pralka miała jedną, ale zasadniczą wadę - silnik obracający kadź nie był niczym zabezpieczony przed przeciekaniem, co powodowało spięcia w instalacji elektrycznej, a nawet porażenia.
Na pierwszą polską pralkę musieliśmy czekać aż do 1953 roku. Niestety już w momencie rozpoczęcia produkcji Frania była przestarzałą konstrukcją, gdyż zamiast ruchomego bębna, miała ruchomy wirnik. Ale i tak przez 20 lat była przedmiotem westchnień milionów Polek.
Dopiero w 1971 roku pojawiła się pierwsza polska (choć na jugosłowiańskiej licencji) pralka automatyczna Polar 663 Bio.
W 1978 roku koncern Miele wypuścił na rynek pralkę sterowaną mikroprocesorem.
Niezależnie od urządzeń pralniczych, pojawiały się coraz doskonalsze środki piorące. W roku 1878 Fritz Henkel wypuścił na rynek pierwszy profesjonalny detergent (Bleich-Soda), a w 1907 pierwszy tak zwany samoczynny proszek do prania o nazwie Persil, który odniósł niebywały rynkowy sukces - już w drugim roku produkcji sprzedano go w ilości 4,7 miliona kg!
Chociaż minęło ponad 100 lat, to w wielu rankingach Persil nadal jest uznawany za najlepszy środek na świecie.
Ten i inne detergenty pozwalały na coraz bardziej skuteczne oddzielenie brudu bez konieczności tarcia czy szorowania, a to z kolei zupełnie wyparło tradycyjne tary i elektryczne pralko-tarki.
Pierwszy polski detergent: proszek IXI 65 (rok wcześniej należące do PAX-u Inko wypuściło płyn Ludwik) pojawił się w 1965 roku. Oficjalna wersja głosi że IXI opatentował Mieczysław Wilczek, przyszły minister gospodarki, którego ustawa z 1988 roku o działalności gospodarczej była najlepszym gospodarczym aktem prawnym w całej historii Polski.
Jednak według legendy, jego recepturę mieli wykraść, a raczej nielegalnie kupić, na Zachodzie funkcjonariusze PRL-owskiego wywiadu.